W koncu przestalo padac, przynajmniej na chwile... Stoje w Beaverlode i lapie pierwszego stopa do Dawson Creek i .. znow pada, fajnie ze chociaz zdazylem ruszyc przed siebie
ale w tej czesci Kanady powodz :/
pokrzyzowalo mi to plan, bo poczatkowo chcialem w Dawson Creek wykrecic na Prince George i dalej az do Prince Rupert na wybrzezu, a tym czasem ta droga jest zamnkieta, bo mosty wymylo czy cos... jade wiec na polnoc. W D.C znów pada i ciezko ze stopem, ale w koncu docieram do Fort St John, gosc ktory mnie podwozi oferuje lozko w jego przyczepie kempingowej w ogrodku za domem. Nawet sie nie zastanawiam - przy tej pogodzie niezly prezent, miasteczko znow niezbyt ciekawe, a po drodze widzimy pierwsze efekty powodzi. W koncu na drugi dzien po raz pierwszy jest naprawde pogodnie, swieci slonce i jest przyjemnie nie majac juz za bardzo wyboru trasy kieruje sie na polnoc w kierunku Whitehorse! Chcialem tu dojechac ale nie juz teraz, no ale moze tak mialo byc, w koncu znajde swoje miejsce w Kanadzie :)