Geoblog.pl    Premyslav    Podróże    Cypr, Turcja, Gruzja, Armenia    Garni i Geghard
Zwiń mapę
2012
28
sie

Garni i Geghard

 
Armenia
Armenia, Garni
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4348 km
 
Opiszę te dwa miejsca w jednym podpunkcie, choć różnią się od siebie diametralnie. Geghard, który odwiedziliśmy pierwszy, to monastyr wykuty w skale, a Garni to pogańska świątynia. Oba miejsca warto odwiedzić, choćby z powodu ich oryginalności.

Do Geghard dojechaliśmy marszrutką, ale okazało się, że od wioski to jeszcze mały spacerek, więc bagaże zostały w miejscowym sklepie. Dość szybko złapaliśmy jednak stopa, podwiozła nas jakaś wesoła ekipa, jeden z nich pokazywał nam legitymację policjanta-tajniaka czy coś takiego. Pod wejściem do monastyru stoi kilka straganów z pamiątkami i słodkościami w postaci orzechów zanurzonych i zasuszonych w winogronowym syropie - warto spróbować. Teren monastyru to kilka elementów, a każdy z nich kuty w surowej skale. To musi robić wrażenie, nawet jeśli nie jest się znawcą architektury. Niektóre pomieszczenia toną w półmroku, inne rozświetla blask świeczek. Oczywiście nie zabrakło, wszędobylskich w Armenii chaczkarów. Tutejsze wyglądają na stare, szczegóły często uległy zatarciu. W całym tym oniemieniu miejscem na chwilę zgubiłem nawet portfel, ale po prostu przełożyłem go do innej kieszeni plecaka tylko na chwilę siejąc ziarno paniki;) Zresztą i tak niewiele w nim było...

Wracamy do wioski z młodymi Ormianami, po drodze nawet zgodzili się poczekać, aż weźmiemy bagaż i zawieźli pod samą świątynie w Garni. Tutaj z kolei mamy do czynienia z pogańską kulturą, miejsce przypomina trochę greckie budowle, ale jest zdecydowanie młodsze. Obok rozciąga się niesamowity widok, zresztą trasa z Geghard też jest piękna. Leży też tu parę chaczkarów i pozostałości archeologiczne. Nie zabrakło sklepu z różnym badziewiem (wziąłem najbardziej tandetną flaszeczkę z koniakiem:), a przed wejściem znów stragany, słodycze, owoce i miód w słoikach. Tym razem jesteśmy przy samej wiosce Garni, więc przechodzimy tylko kawałek po drodze robiąc małe zakupy. Stajemy przy drodze, chcąc wrócić na trasę do Erewania, ale z zamiarem jazdy dalej na wschód do Sewanu.

Zatrzymuje się ormiańska rodzina i jedziemy zgodnie z w/w planem, ale po chwili wszystko się zmienia, bo okazuje się, że brat kierowcy pracował w Polsce i koniecznie chcą nas zaprosić. Tak więc wracamy pod sam Erewań, "polski" Ormianin okazuje się mówić świetnie po polsku i sporo rozmawiamy. Otrzymujemy pyszną kolację, a także szklaneczkę "Araratu". Dostajemy swoje łóżko, prysznic, a nawet pranie i słyszymy wiele miłych słów o Polsce. Na drugi dzień znajomi rodziny wywożą nas przez Erewań na konkretną trasę, więc tym bardziej zaproszenie było naprawdę niesamowite.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Premyslav
Przemek Wozniak
zwiedził 23.5% świata (47 państw)
Zasoby: 385 wpisów385 74 komentarze74 128 zdjęć128 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
05.03.2024 - 13.03.2024
 
 
06.10.2023 - 06.10.2023
 
 
15.01.2022 - 15.01.2022