Z punktu na obwodnicy łapiemy szybko stopa na granicę z Serbią. Jedziemy tym razem bułgarską ciężarówką, z dość ekscentrycznym kierowcą, który po drodze się zatrzymuje, bo na szosie leży ... dywan:) Zabiera go z zadowoleniem. Obiecuje nas zabrać z granicy jeśli w miarę szybko to pójdzie, ale jednak się go nie doczekamy jak się okaże.
Po serbskiej stronie słabo nam idzie i czekamy bardzo długo. W dodatku pogoda się psuje. Ostatecznie udaje się jednak podjechać z tureckim kierowcą w okolice Niszu, dokładnie na kolejny z wielu parkingów dla tirów. Tu spędzamy noc, a rano łapiemy dalej...