Mistrz kierownicy ucieka. Tak bym nazwał jazdę marszrutką, wypełnioną po brzegi, co rusz ścigającą się z tureckim tirem. Obyło się bez szwanku, choć raz zatrzymała nas policja. Trasę urozmaica widok "na prawo", bo co jakiś czas wyłania się ośnieżony szczyt Araratu. Kierowca nieprzepisowo i nieplanowo zresztą wysadza nas na obwodnicy Ashtaraku, musimy przejść kawałek przez miasto i łapiemy stopa do Echmiadzynia z dwójką żołnierzy. Jesteśmy na obrzeżach, ale po chwili inne auto wwozi nas co centrum, pod bramę parku.
W parku rozbijemy tej nocy namiot, ale dopiero po zmroku. Wcześniej, trochę się kręcę po okolicy w poszukiwaniu spokojniejszego miejsca, ale bez skutku. Zaraz za parkiem rozciąga się teren, gdzie siedzibę ma m.in. głowa kościoła ormiańskiego. Są też wyjątkowe zabytki, ale przyjdzie na nie czas jutro. Dziś jesteśmy zmęczeni, w dodatku Diana ma lekką kontuzję więc trzeba odpocząć. Po parkowej kolacji, rozbijam namiot w ciemniejszym miejscu, ale jak się rano okazuje w świetle dziennym widocznym z daleka:)
27 sierpnia
Rano w parku jest sporo ludzi, ale nie wzbudzamy specjalnego zainteresowania. Przychodzi tylko jakaś babcia, która tu sprząta, ale wyprostowanym w górę kciukiem, raczej popiera nasz pomysł;) Ormiańskiego nie rozumiemy ani słowa (a tak przy okazji kwestia armeński czy ormiański jest dla mnie nierozwiązana więc używam obu).
Po ogarnięciu wszystkiego idziemy zwiedzić wszystkie najważniejsze punkty - cmentarz, kilka świątyń, w tym jedna z IV wieku! Przyjmuje się, że Armenia przyjęła chrzest w 311 r.n.e., więc i zabytki nierzadko są z lat, kiedy w Polsce pierwszych Piastów, biegało się jeszcze z dzidą za turoniem... Trafiamy na nabożeństwo i urzeka mnie chór, śpiew jest przenikliwy, ale piękny i płynny, wczuwając się można dostać ciar na plecach. Obejście dokładnie każdego z kościołów, mogło by zająć i cały dzień, nam wystarcza około dwóch godzin. Odnajdujemy jeszcze inną świątynie, na obrzeżach miasta (plecaki lądują w płatnej toalecie tym razem), po drodze odwiedzamy internet i dowiadujemy się jak tanio wyjechać z miasta.
Za niewielką opłatą dojeżdżamy autobusem do Zwartnoc - ale niestety ruiny są zamknięte - poniedziałek. Stróż co prawda mówi, że w każdej chwili może przyjechać dyrektor i nam otworzy ...może... ale po namyśle odpuszczamy i spod bram obiektu łapiemy stopa prosto do centrum Erewania.