Geoblog.pl    Premyslav    Podróże    Cypr, Turcja, Gruzja, Armenia    Wódka, kiełbasa i monastyr Marmasen
Zwiń mapę
2012
26
sie

Wódka, kiełbasa i monastyr Marmasen

 
Armenia
Armenia, Gyumri
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4232 km
 
Na granicy jest nieco osób, ale puszczają nas bokiem do budki z wizami. Całość nie trwa długo, pieniądze wymieniamy w automacie i za 6 euro nabywamy wlepkę. Strażnik jest pomocny przy wypełnianiu dokumentów, a kolejny nawet nie każe nam czekać w kolejce, bierze paszporty i od ręki załatwia nam stempel na wizie. Wchodzimy na teren wioski i od razu mamy towarzysza, w postaci dziadka, który nam sporo próbuje wytłumaczyć. Po jakimś czasie wsiadamy w tanią marszrutkę i dojeżdżamy do Gyumri. Miasteczko nie jest przepiękne, ale chcemy dojechać do monastyru Marmasen. Początkowo proszę kierowcę, żeby nas wysadził przy trasie do tej wioski, bo to niedaleko, ale uparcie wwozi nas do centrum i proponuje swoje usługi. Odmawiamy i idziemy kawałem przez miasto, szybko dowiadujemy się, gdzie jest dworzec i bardzo tanim autobusem jedziemy do Marmasen.

Na miejscu odnajdujemy stację benzynową, gdzie chcemy zostawić bagaż. Problemu nie ma, ale jeden z pracowników koniecznie chce nas zawieźć do oddalonego o jakieś 2 km monastyru. Odmawiamy, ale upiera się przy swoim, bo jak twierdzi szanuje Polaków, pracował trzy lata w Kutnie, a także w Polsce kupił BMW, w którym po chwili siedzimy. Nim dojedziemy na miejsce, a trwa to ledwie kilka minut, na tylnym siedzeniu dostrzegam wódkę, chleb, pomidory, kiełbasę i colę. Nie wiem skąd się wzięły, ale Ormianin od razu po przyjeździe sadza nas przy stole i nie chce słyszeć o żadnych odmowach. Wypijam, mimo upału dwie kolejki ("Wypij trzecią, już nie będziesz czuł gorąca" - mówi Ormianin:) i idziemy obejrzeć monastyr.

Jest magiczny, bardzo stary, a mimo to starannie wycięty z czerwonego piaskowca. Nie jest zadbany, nie jest remontowany ale to tylko dodaje mu uroku. W okolicy znajduje się jeszcze mniejszy obiekt. Po powrocie do Ormianina, nie chce on wcale wracać, polewa znów wódkę. Nazywa mnie bratem, no i twierdzi, że nikogo innego by tak nie potraktował - tylko Polaków. Zapowiada, że zaraz przyjadą jego znajomi i będziemy piec szaszłyk na ognisku. Nie podoba nam się to, bo wpadliśmy tu na chwilę, więc wykręcając się kolejnym spacerem, opuszczamy bokiem to miejsce i pieszo idziemy na stację benzynową. Znów byliśmy nietowarzyscy? Jednak, gdyby na wszystko się zgadzać, podróż stanęła by na tym, że najpierw biesiada, potem trzeźwienie i od nowa... Miejmy nadzieję, że nasz brat się nie obraził:)

Odbieramy bagaż i idziemy na taniego busa, ale udaje się złapać stopa i po chwili jesteśmy w Gyumri, sprawdzamy ceny biletów i są na tyle niskie, że zabijając nieco ducha autostopu, znów wsiadamy w marszrutkę. Jedzie jednak ona do Erewania, a my chcemy jeszcze do Echmiadzynia - ciężko było znaleźć coś bezpośredniego. Jedziemy więc na ten Erewań, jednak wysiadamy wcześniej - w miejscowości Ashtarak.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Premyslav
Przemek Wozniak
zwiedził 23.5% świata (47 państw)
Zasoby: 385 wpisów385 74 komentarze74 128 zdjęć128 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
05.03.2024 - 13.03.2024
 
 
06.10.2023 - 06.10.2023
 
 
15.01.2022 - 15.01.2022