W Agri tuż przed zmrokiem łapiemy stopa, aż do Horasan. Jedziemy z trójką młodych chłopaków i tym razem rozmowa się nie klei. Wydaje się, że łatwiej nawiązać kontakt z miejscowymi, stałymi, starszymi mieszkańcami, nawet jeśli się nie zna języka. Ale przecież autostopowicz nie narzeka i w upalny wieczór lądujemy w Horasan. Długo idziemy za ostatnie zabudowania, potem jeszcze przez jakiś czas szukając miejscówki na namiot. W końcu na ściernisku niedaleko słoneczników znajdujemy nasze pole namiotowe, noc gorąca na tych terenach, mimo zmęczenia, ciężko było zasnąć...
24 sierpnia
Budzi nas całkiem już nieźle grzejące słońce i pomrukiwanie przechodzących nieopodal zwierząt hodowlanych. Sprzątamy więc po posiłku, zwijamy namiot, ale jak zwykle w gestach, rozmawiając z mężczyzną prowadzącym zwierzynę - wynika, że nie ma żadnego problemu. Niedaleko jest rzeka, a za nami jakieś gospodarstwo. Właśnie z niego przychodzi do nas młoda dziewczyna z braćmi przynosząc słonecznik, a po czasie pokazuje się raz jeszcze częstując nas warzywami z domowego ogródka. Bardzo na nasz widok się cieszy i szkoda, że możemy porozmawiać tylko w kilku podstawowych słowach po angielsku, które pewnie zna ze szkoły. Coś tam jeszcze jemy (przez całą Turcję dostawaliśmy tyle darów, że gazówka praktycznie nie była odpalana) i stajemy przy trasie.
Zatrzymuje się ciężarówka, ale kabina jest pełna, więc w zasadzie nie reagujemy. Ale kierowca zaprasza nas, plecaki przywiązuje do góry na obładowanej pace auta, a my mimo wszystko ładujemy się już teraz w piątkę do środka! Jedziemy przez malownicze, choć surowe tereny w kierunku Kars, ale kierowca oświadcza nam, że po drodze gdzieś wykręca i tam może jakiś czas zostać. Mimo to prosi, żebyśmy zostali, po drodze wysadza chłopaków jadących z nami (nie jestem pewien, ale mieli to być jego synowie)- daje im jakieś pieniądze, a spotykamy się dalej we wspomnianej przez niego miejscowości (chyba pojechali czymś innym!). Mało tego, kierowca zamawia nam taxi z Kagizman do Kars! - był to jego znajomy ale nie sądzę, że pojechał za darmo. W ten sposób, w upalny dzień zamiast czekać przy trasie, pędzimy z powodzeniem na północ ku gruzińskiej granicy w klimatyzowanej taksówce.