Mężczyźni wysadzili nas w małej miejscowości, bo jechali na północ, no i wylądowaliśmy właśnie w takim miejscu na którym nam nie zależało. Ale w obawie o nas, młodszy poprosił miejscowego chłopaka, żeby... załatwił nam transport, lub coś podobnego (znów tylko gesty). Stwierdziliśmy, że nie chcemy robić kłopotu, więc oddaliliśmy się szybko - trochę nieładnie, wiem. Ale po chwili zabrała nas już laweta i jechaliśmy sobie w kabinie z wesołym pracownikiem stacji benzynowej w Bingol.
Wesołość jego nie miała końca, kiedy - po kilku dniach praktyk;), zaryzykowaliśmy pytając o bahce (czyt. bahcze) i czadyr, czyli po prostu o ogródek i namiot. Więcej wyrazów nie znaliśmy w tej kwestii, ale spodobało się to bardzo naszemu kierowcy. Zabrał nas na stację benzynową, gdzie czekało więcej pracowników i po chwili byliśmy głównym obiektem zainteresowania. Dostaliśmy herbatę, dostęp do internetu i nocleg w postaci... podłogi w pomieszczeniu gdzie miejscowi modlili się podczas pracy do Allaha. Było to chyba dość dyskusyjne, ale nie chcę zgadywać, w każdym razie panowie chwilę się naradzali i stwierdzili, że żadnego czadyra w bahce dziś nie będzie :)
Dostaliśmy też po durumie na dobranoc i tak zadowoleni poszliśmy spać. Stwierdziłem wtedy, że na tych terenach nic złego stać się nie może, skoro ludzie tak reagują na obcych. Ale ostrożności nigdy za wiele. Nim zasnąłem dobre samopoczucie zdruzgotała informacja, że zaginiona w Gruzji Polka, to Ania, z którą miałem jechać pierwotnie na tą wyprawę! Byliśmy praktycznie umówieni, była to większa ekipa, ale termin mi nie do końca odpowiadał i się wycofałem, po jakimś czasie wymyślając opisywaną teraz trasę. Informacja była przykra, a najgorsze potwierdziło się wkrótce.:(
23 sierpnia
Nim się spakowaliśmy przed stacją czekały znajome twarze z dnia poprzedniego z herbatą i śniadaniem. Nie wiedząc tego zjedliśmy już swoje i teraz ciężko było coś dopchać, a jeszcze ciężej odmówić. W końcu pożegnaliśmy się z gościnną stacją Bingol i stanęliśmy przy trasie. Złapał się tir i zupełnie nieświadomie wpadliśmy w łapy Kurdów...