Dojechaliśmy już bardzo późno, po drodze nasz tegonocny gospodarz kupił m.in. wódkę - zakazany przez islam alkohol, w Turcji dostaniemy raczej bez problemu, jedynie sprzedawca wspomoże nas czarną reklamówką, podobno przez czarne Allah nie widzi (do zweryfikowania)...
Na trasie między Elazig, a Ergani droga straciła swoją jakość, a w górach dookoła mieli kryć się partyzanci z kurdyjskiej PKK. Kierowca wyjął broń co specjalnie mnie nie uspokoiło, jechaliśmy wolniej, trasa się dłużyła, byliśmy zmęczeni i przysypialiśmy. Po dojechaniu koniecznie jeszcze musieliśmy wypić drinka, ale w zamian dostaliśmy łóżko i prysznic więc nie ma co wybrzydzać. Zasypialiśmy późno, a ja się zastanawiałem nad rzeczywistym niebezpieczeństwem kryjącym się w okolicy i co będzie na dalszej trasie. Policjant już tego wieczora zapowiedział, że nie powinniśmy poruszać się stopem. Do tej pory lekceważyliśmy to, zresztą po przygodach z Kurdem w restauracji, przypomniało mi się, że dozgonnie nie można zaufać nikomu i od tej pory bardziej zacząłem być wyczulony w temacie naszego bezpieczeństwa.
22 sierpnia
Rano znów mogliśmy liczyć na śniadanie, ale policjant wcale nie zamierzał nas szybko puścić, zawiózł nas na skalne miasta pod Ergani, które były odkryte niedawno, przed około dwoma laty więc kto wie, może z polskich autostopowiczów dotarliśmy tam jako jedni z pierwszych :) Przy okazji wymienialiśmy fb - jak się niedługo okaże plaga facebooka, dotarła tutaj ze wzmożoną siłą i profil ma tu niemal każdy :) Turcy najczęściej lajkują zdjęcia ładnych dziewczyn, co m.in potwierdziło się na profilu policjanta :)
Potem woził nas jeszcze po mieście niejako chwaląc się gośćmi, byliśmy m.in. w punkcie zakładów bukmacherskich i tak zleciało pół dnia, no ale też czas nas specjalnie nie gonił, w końcu wsiedliśmy w marszrutkę do Elazig - już się nie spieraliśmy, zapłaciliśmy, ale od Elazig i tak pójdziemy mimo wszystko na stopa...