Właściwie ten tytuł tyczy się poprzedniego opisu, w Adanie zdążyliśmy sobie pojeździć po mieście i nocować, po czym ruszyliśmy dalej, ale po kolei...
Po całym dniu udanych, bardzo! udanych stopów, postanowiliśmy jeszcze raz machnąć na szczęście i ... udało się. Znów złapaliśmy Kurda za kierownicą, z którym niewiele się mogliśmy dogadać, ale który nas przy okazji obdarował mini słownikiem angielsko-tureckim (co prawda tylko w tą stronę ale zawsze). Ów Kurd, koniecznie chciał nam pomóc, mieszkał w Adanie, od której byliśmy dosłownie tuż, tuż, ale wywiózł nas na trasę w kierunku Gaziantep. Po zmroku trasę obserwowała policja, więc Kurd... koniecznie postanowił ich poprosić o pomoc w złapaniu nam stopa. Spotykałem się już z takimi rzeczami, ale tutejsi policjanci byli bardzo negatywnie nastawieni do podróży w te rejony i kategorycznie kazali mu wracać. Zawiózł nas więc na dworzec autobusowy, ale ani cena, ani czas jazdy nad jezioro Van nie przekonywała nas. Poprosiliśmy, żeby odwiózł nas na wylotówkę co uczynił, ale nie szliśmy już w stronę policji, ale zaszyliśmy się w ogródku przydrożnej restauracji.
Nie zdążyłem rozłożyć namiotu, kiedy gdzieś zza płota przylazł starszy facet, za chwilę się okaże, że też Kurd, prowadzący ten biznes. Kategorycznie nakazał zwinąć namiot... ponieważ miał dla nas lepszą propozycję. Urządził nam nocleg na materacach, przyniósł firanę robiącą za namiastkę moskitiery, wiatrak mający chłodzić nas w tą upalną noc i zaprosił do stołu na czaj, warzywa, chleb i kilka innych przysmaków. Strasznie się tym wszystkim przejął, więc ciężko było urwać się na nocleg. Dzień w końcu mieliśmy dość długi, a była już chyba 23:00 lub dalej. W końcu poszliśmy ze śpiworami do naszej noclegowni, ale Kurd w nocy jeszcze przychodził, zrobił się trochę natrętny, szczególnie do Diany. Trochę też chyba popił, bo wykazywał oznaki zmęczenia.
21sierpnia
Ostatecznie jakoś się wyspaliśmy i rano opuściliśmy miejsce, jeszcze po małych zatargach, co do których nie mieliśmy pewności - czy Kurd do końca był do nas przyjaźnie nastawiony czy nie. Nieistotne, nie zaszło nic złego, po dłuższej chwili odeszliśmy z tego miejsca i łapaliśmy w kierunku Gaziantep, ale szło opornie. W końcu zatrzymał się mężczyzna jadący inną drogą, ale po oszacowaniu mapy zdecydowaliśmy się nią jechać co z wielu powodów było dobrym wyborem...