Wieczorem w końcu było chłodniej. Przy zimnym piwku w niezłym hostelu, wykąpany i najedzony czułem się solidnie odnowiony. Jednak wyjście na słońce od razu wszystko psuło, więc czekaliśmy spokojnie na zmrok. W międzynarodowej obsadzie - tzrech Szwedów, Włoch i Meksykanin połaziliśmy nawet sporo po Belgradzie. Miasto jest bardzo urokliwe, pełne ludzi i chyba najbardziej imprezowe jakie do tej pory widziałem (Ryga już niestety musiała ustąpić :) - przynajmniej jeśli chodzi o stolice Europy.
Odwiedziliśmy m.in pięknie położoną twierdzę u ujścia Sawy do Dunaju, ale jednak zmęczenie wcześniej czy później powróciło i zdecydowaliśmy, że jutro już pędzimy prosto ku Polsce...