Podjechaliśmy rano do Zemuna, autobusem, a później się kawałek w kierunku Nowego Sadu ostatni raz wspólnie na stopa. Dalej zostałem sam, bo dziewczyny wskoczyły szybko do tureckiego TIRA (co ciekawe jechały tam już inne dwie dziewczyny, też Polki i to aż z Iraku! :) Mnie w końcu inny kierowca ciężarówki podwiózl na granicę z Węgrami, gdzie przeszedłem pieszo po raz ostatni wyciągając paszport. Już za granicą złapałem Kurda, jadącego do Wiednia, a więc byłem już .. prawie w domu