Z Kamloops zabiera mnie Steve, sympatyczny facet mieszkający w Osoyoos - rzut kamieniem od granicy z USA. Jedzie odwiedzić chorego przyjaciela w Prince George. Mówi, że nie lubi jeździć autem na tak dalekie trasy i dlatego mnie wziął , żeby pogadać. Gadamy o rybach, o spalonych lasach przy trasie (pożar przed kilkoma laty był tak wielki, że spowodował zamknięcie trasy na 2 tygodnie!) o polityce Kanady, po raz pierwszy ktoś mnie pyta o Smoleńsk... Po drodze wypijamy kawkę, a ja decyduje się odbić na Jasper w Górach Skalistych. Pewnie się dziwicie, że wciąż tak pędzę - ale jakby to powiedzieć, szukam swojego miejsca, gdzie będę mógł zostać na dłużej i połazić po górach, poleżeć nad rzeką itp. Ale w swoim stylu nie chcę nic planować, dlatego co rusz zmieniam zdanie i znów wsiadam do kolejnego auta. Żegany się w Tete Jaune Cache. Wysiadam i zaczyna padać... Na dodatek znajduje się tu znak "zakaz autostopowania" kiedy deszcze przybiera na sile idę po drzewa, a kiedy i to nie wystarczy włażę do kibla na Rest Area. Po jakimś czasie wyłaże z powortoem na trasę i szybko łapię stopa do samego Jasper. Okolica jest piękna, choć ilość wody po obu stronach trasy przeraża - gdzie tu wleźć i rozbić namiot? Samo Jasper - jako miasteczko, rozczarowuje, jest drogie i bardzo bardzo turystyczne, ale okolice są przepiękne. Niestety pogoda sie psuje coraz bardziej i zamiast polazic sobie po gorach mysle co zrobic w nocy z burza i deszczem majac do dyspozycji moj skromny namiot... prognozy nie sa najlepsze - ma padać 2 dni! - wiec postanawiam po kilku godzinach krecenia sie po okolicy jechac dalej...Wcześniej siedziałem trochę pod mostem w akompaniamencie trzaskających piorunów, a pierwszy lepszy pokój o który zapytałem kosztował 140$!!! Tak więc tym razem toaleta, przebieralnia i kolacja pod mostem i szybka decyzja - zmieniamy znów trasę - nie powiem w tym momencie trochę byłem już rozgoryczony i psioczyłem, ze nie zostałem na kilka dni w Lillooet. Tuż przed zmrokiem wychodzę na trasę w kierunku wschodnim (a powinienem w południowym z powrotem do Banff i może do Kelowna, ale tam ruch praktycznie nie istnieje). No więc wschód i Edmonton?