Spotykamy się na dworcu W-wa Zachód i razem przedostajemy się na PKS w okolicach stadionu, żeby wyjechać na jakąś wylotówkę. Wypada na Marki... Ale nie jest to takie proste bo mało PKS tam jeździ, ze względu na bliskość tego miasta, trzeba więc wsiąść w miejski, a właściwie podmiejski. W tym celu przedostajemy się pod Wilanowską i jedziemy wspomnianym podmiejskim do Marek. Jest ciepło, a drogę tamuje kilkukilometrowy korek. Po jakiejś pół godzinie łapiemy pierwszego stopa do Wyszkowa.
Popełniamy błąd wysiadając na obwodnicy tego miasteczka, bo jest to trasa szybkiego ruchu. Po namyśle cofamy się do Wyszkowa, przechodzimy przez miasto i po dość długim oczekiwaniu wydostajemy się kilkanaście kilometrów dalej. Słabo szło i zrobiło się już późne popołudnie, ostatecznie mamy jednak szczęście i łapiemy bezpośredniego stopa ... do samej granicy litewskiej :)
Nas wybawca jedzie tam na weekend do znajomego,opowiada nam między innymi o czasach kiedy grał na weselach :)