Początki są dość przyjazne, ale łapiemy stopy na krótkie odległości. W ten sposób bodajże po pięciu przesiadkach lądujemy w Barwinku gdzie przyjdzie nam czekać znacznie dłużej, z powodu weekendu TIRy stoją, a osobówek niewiele, w końcu jednak starszy Słowak zabiera nas w okolice Presova, potem jeszcze dwa krótkie stopy i przed zmrokiem meldujemy się na wylotówce Koszyc, rozbijamy namiot niedaleko trasy w miarę dobrze maskujących krzakach. Druga para jedzie inna trasą, ale również nocują na Słowacji.