Geoblog.pl    Premyslav    Podróże    Od samolotu do autostopu czyli Bułgaria i nie tylko    Nad Morzem Czarnym
Zwiń mapę
2010
06
maj

Nad Morzem Czarnym

 
Bułgaria
Bułgaria, Varna
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2139 km
 
Hostel Yo-ho to pierwszy punkt w Varnie, którego szukam. Jest bardzo wcześnie i miasto śpi, ale już mi się podoba. Po odnalezieniu budynku dzwonię do drzwi. Po kilku minutach z góry wyłania się mocno opalony Bułgar, wciąż pamiętający chyba wczorajszy melanż. Pełni nadziei, że podobnie jak w Sofii dogadam się po rosyjsku, co ułatwi komunikację pytam go w tym języku czy rozumie. Z niezwykła szczerością odpowiada z uśmiechem „Niet”. :) Dogadujemy się jednak jakoś po angielsku. Mówi z z akcentem znanym ze wschodnich klimatów. Wykupuję dwie kolejne noce, ale na razie nie zostaję wpuszczony do pokoju. Mam wrócić około południa, lub poczekać przed komputerem, przy kawie itp. Miło i dość tanio, taniej niż w Sofii, ale tu bez jedzenia. Zostawiam zbędny bagaż i ruszam zobaczyć morze. Jest chłodno, a od morza wieje wiatr. Docieram do jakiegoś przyjaznego miejsca na chwilowy odpoczynek. I w tutejszym hostelu zostałem wyposażony w mapę miasta. Dodatkowo pracownik hostelu pokazał mi ciekawe miejsca, a także tanie jedzenie. Nad Morzem Czarnym w Varnie rozciąga się pokaźnych rozmiarów Park Przymorski. Oprócz zieleni, oferuje on różnego rodzaju rozrywki od karuzeli, przez akwarium, muzea po pomnik, a właściwie panteon ku pamięci poległych w II wojnie światowej. Omijam atrakcje bezpośrednio przeznaczone dla najmłodszych i udaję się pod wspomniany pomnik. Nieopodal znajduje się hala sportowa, ale jest o tej godzinie zamknięta. Ruszam dalej i po kilkuset metrach znajduję stadion Czerno More. Nic specjalnego, ale dla fana piłki nożnej punkt obowiązkowy :) Oddaliłem się tym samym od centrum więc próbuję wrócić komunikacją miejską. Nic problematycznego, bilety do kupienia u pań w autobusie. Jestem z powrotem w centrum już po chwili, więc idę „po mapie” przez kolejne punkty godne uwagi. Słyszę dźwięk werbli i przypomina mi się, że dziś 6 maj – dzień Wojska Bułgarskiego, a także dzień św. Grzegorza. Niestety nie docieram na czas na prezentację defilady, ale pod cerkwią w Varnie wciąż kręci się jeszcze sporo ludzi, a między innymi pop w odświętnych szatach. Jakiś czas wszystko obserwuje i idę dalej. Mijam wieżę zegarową, a kiedy przyglądam się różowej fasadzie opery zaczepia mnie jakiś miejscowy. Na początku pyta o angielski, ale po chwili okazuje się, że świetni mówi po polsku. Proponuje podejrzana wymianę waluty, kusi stulewowymi banknotami – chyba z poprzedniej serii:) pyta o euro, o dolary, w końcu nawet o złotówki, mówi, że pracuje z kolegą z Polski na targu w ... Radomiu. Kiedy po raz kolejny mu dziękuje i nie chce mieć nic z nim wspólnego odpuszcza, ale... po chwili dogania z jeszcze jedną propozycją – marihuana... W końcu jednak daje mi spokój, potem spotkam jeszcze jednego podobnego gościa. Idę dalej uliczkami centrum Varny i orientuje się, ze jestem na ulicy, na której znajduje się polecany mi w hostelu punkt gastronomiczny. Ładuje się więc do środka i zamawiam zupę warzywną, ziemniaki, jakieś mielone w kształcie rolady, surówki, czarne oliwki, deser i piwo. Za wszystko płacę śmieszne jak na centrum 24 PLN. Wszystko smaczne i godne polecenia. Po tym posiłku postanawiam wrócić do hostelu zobaczyć, czy pokoje się już opróżniły i trochę odpocząć. I rzeczywiście, hostel niemal opustoszał.
Po krótkiej fieście postanawiam podjechać do jednej z miejscowości wypoczynkowych. Pogoda popsuła się co prawda, ale nie jadę leżeć na plaży. Po dwudziestu minutach w autobusie ląduję w Złotych Piaskach. Jest pusto i zimno, ale mimo to niektóre punkty są otwarte. To luksusowy kurort i nie brakuje tu takich hoteli, kasyn i restauracji, ale teraz nie robi wrażenia. Po trzydziestu minutach patrzenia na to wszystko wracam znudzony do Varny. Tu odnajduje ruin rzymskich łaźni w mniej zadbanej części miasta, a także budynek Muzeum Marynarki. Siadam jeszcze na chwilę w restauracji przy piwie i powoli wracam do hostelu, mając jeszcze w pamięci dość męczącą noc w pociągu. Varna po zmroku wydaje się bardzo przyjazna i wygląda jak typowo turystyczna miejscowość.

Kolejny dzień zaczynam od dylematu czy jechać do Nesebyru. Jest to ciekawe miejsce, ale położone dość daleko i nie wiem czy warto marnotrawić czas, tym bardziej, że w Varnie jeszcze nie wszystko obszedłem. Po namyśle pytam innego już pracownika hostelu, jak dotrzeć do muzeum Warneńczyka, jakby nie patrzeć najbardziej bliskiego naszemu krajowi człowieka, którego tu znają wszyscy, no może prawie wszyscy. Udaje mi się to, po małych poszukiwaniach. Budynek muzeum jest zamknięty, ale wszystko otacza ładny park. Znajdują się tu tablice pamiątkowe, pomniki i inne hasła upamiętniające zwycięstwo tego m.in. polskiego króla w 1444 tuż pod Varną. Spędzam tam dłuższą chwilę i wracam do centrum tym razem za cel obierając Muzeum Archeologiczne. Jako, że byłem w zachodniej części miasta, obserwuje trasę „na jutro”. Od jutra bowiem powoli wracam już w kierunku północno-zachodnim, a że planuję jazdę autostopem zbadałem trochę teren. W końcu docieram do Muzeum Archeologicznego. Budynek jest duży i zadbany, wstęp kosztuje ok. 20 PLN. Eksponatów jest wiele, aż nie da się opisać. Z początków państwa bułgarskiego, czasów trackich, scytyjskich, rzymskich, greckich, przez średniowiecze, aż po czasy współczesne. Bardzo mi się to miejsce podoba, a zazwyczaj w muzeum zbyt wiele czasu nie spędzam. Po przejściu obu pięter i kilkunastu sal, postanawiam teraz ruszyć nad morze. Kolejne dwie godziny spędzam więc na plaży. Następnie przechadzam się w okolicach dworca kolejowego, który wcześniej po przyjeździe wczesnym rankiem trochę zlekceważyłem. W końcu znów wracam do hostelu. Już po zachodzie słońca wybieram się ponownie na spacer w kierunku morza i Parku Przymorskiego. Jest coraz zimniej, ale nic nie zwiastuje ulewy. W końcu jednak nadchodzi potężny deszcz. Widać, że w Varnie częściej świeci słońce, niż pada. Uliczki zamieniają się w potoki. Na szczęście wcześniej docieram do odwiedzonej dzień wcześniej restauracji, po drodze zaczepiany jestem jeszcze przez panie reklamujące kluby nocne czy dyskoteki. Turystów o tej porze nie jest jeszcze zbyt dużo, więc każdy klient jest na wagę złota. Niestety muszę odmówić udziału w jakiejkolwiek zabawie z powodu kruszącego się powoli budżetu wyprawy. Całe szczęście nie jest najgorzej, bo nie zgubiłem karty kredytowej, prawie... W restauracji w której siedzę też pustki, podobnie zresztą jak wczoraj. Dziś nie odwiedził mnie nawet proszący o kasę, ubolewający na chorobę serca i brak pieniędzy na leki mężczyzna. Wczoraj bowiem miałem takiego gościa przy stoliku. Dzień dość leniwy, ale zasłużyłem, teraz czas żegnać się z Varną, jutro ruszam dalej.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Premyslav
Przemek Wozniak
zwiedził 23.5% świata (47 państw)
Zasoby: 385 wpisów385 74 komentarze74 128 zdjęć128 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
05.03.2024 - 13.03.2024
 
 
06.10.2023 - 06.10.2023
 
 
15.01.2022 - 15.01.2022