Ale to dobrze, bowiem nie chciałem tak późno wałęsać się po Sofii. Decyduje, że już nie nocuję w hostelu co miałem wcześniej w możliwych planach awaryjnych, lecz postaram się kupić bilet na nocny pociąg do mojego kolejnego przystanku na trasie – Varny. Udaje mi się to, ale niestety bez miejsca sypialnego. Wracam tramwajem do hostelu po bagaż, chwilę odpoczywam i ruszam z powrotem już pieszo obserwując nocne życie miasta. Jest już dość późno, a ulice nie wszędzie są dobrze oświetlone. Widać młodych ludzi, gdzieniegdzie przechadzają się prostytutki. Docieram na dworzec, kupuję coś na drogę i odnajduję pociąg. Niestety dość szybko okazuję się, że kupiłem bilet bez miejscówki – po prostu z powodu ich braku. Połowę nocy, a co za tym idzie połowę drogi spędzam więc na bagażu w przejściu. Zresztą nie tylko ja, na brak towarzystwa nie można narzekać, pociąg jest pełny. Ale jest spokojnie, jedynie co nie da się nie zauważyć, że pociąg często jedzie bardzo wolno. Blisko ośmiogodzinna podróż na przestrzeni ponad 500 km za 40 PLN jednak w miarę mi się podoba. Od Wielkiego Tyrnowa pociąg powoli pustoszeje i pozwala mi to nawet przespać się na siedzeniach w pustym przedziale. O godzinie 7 rano jestem w Varnie, a ta wita mnie chłodem. Kupuję kawę i siadam na chwilę przed komputerem, w celu poszukania taniego hostelu.