Geoblog.pl    Premyslav    Podróże    Od samolotu do autostopu czyli Bułgaria i nie tylko    Pierwsze wrażenia
Zwiń mapę
2010
03
maj

Pierwsze wrażenia

 
Bułgaria
Bułgaria, Sofia
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1262 km
 
Dzień 1
Z tak podniesioną adrenaliną wznoszę się w powietrze. Od Rumunii chmury ustępują miejsca słońcu i rozciąga się pod nami wspaniały widok. Sofia wita mnie ponad 20 stopniowym upałem i uśmiechniętymi kierowcami taksówek. Wsiadam w pierwszą lepszą – niepomny tego, co wyczytałem w przewodniku. Zamiast standardowych 40-50 PLN płacę gościowi prawie 100 PLN :/ No to mamy pierwsze straty, no ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Potem w hostelu sympatyczna recepcjonistka opowie mi o „dobrych” i „złych” korporacjach taksówek. Docieram na dworzec główny w Sofii – kolejowy i autobusowy sąsiadują ze sobą. Nie są zbyt piękne, ale źle też nie jest. Moim pierwszym zamiarem jest dotarcie do informacji się czy łatwo kupić bilet kolejowy na późniejszą podróż czy też należy rezerwować bilet już teraz. Mam również nadzieję, na spotkanie kogoś z tanim noclegiem na dworcu tak jak to bywa na Ukrainie. Nim to jednak się dzieje, zahacza mnie starszy mężczyzna ubrany na sportowo ;) Zagaduje po rosyjsku więc zadowolony podejmuję dialog. Mój angielski jest słaby, a po rosyjsku mówię dość swobodnie. Ów kolega proponuje mi, że pokaże dobry hotel, bo „kwartir” na dworcu nie uświadczę, oczywiście już się domyślam, że nie robi to z przyjaźni dla turystów odwiedzających Bułgarię Jedziemy tramwajem do centrum. Oczywiście zapomniałem zapytać w informacji o to co chciałem, no ale trudno. Mój przewodnik pokazuje mi po drodze gdzie jedziemy – w zasadzie prosta droga bardzo, ale za to bardzo wolnym tramwajem. Na miejscu oczywiście nie przestaje się uśmiechać, aha – miał bilety na tramwaj, tak żeby je doliczyć do końcowego rachunku Z jednej strony nie mam ochoty dawać mu kasy, ale z drugiej strony po pierwszych wrażeniach w Sofii cieszę się, że za chwilę odpocznę. Pytam ile chcę i proponuje ok. 5PLN (dla ułatwienia wszystkie ceny podawać będę w złotówkach), mówi, że to mało, bo przecież kupił bilety, a jeszcze musi wrócić na dworzec. Bilety były po 2PLN od sztuki… Ech, dobra, daję mu ostatecznie ok. 10PLN (zawsze jestem zbyt dobry i zbyt głupi w sytuacjach z naciągaczami, żebrakami itp. – wiem;) … i wchodzę na podwórko z hostelem.
Od razu wita mnie bułgarska recepcjonistka, widziała ona, że przyszedłem z ów gościem i od razu pyta ile mu dałem. Jest lekko zszokowana i przeprasza, odpowiadam, że nic się nie stało… Nie mam rezerwacji w tym hostelu, ale z miejscami nie ma problemu. Płacę tylko za jedną noc – ok.40 PLN, okaże się, że w cenie jest śniadanko i kolacja – WOW!!! Po paru minutach moich pseudo angielskojęzycznych jęków, dochodzimy do konsensusu, że oboje mówimy po rosyjsku Teraz dziewczyna tłumaczy mi wszystko, daję mapę centrum Sofii, pokazuje miejsca niewskazane i te wskazane jak najbardziej Zostawiam bagaż i ruszam, ośmioosobowy pokój dzielę z Holendrami i Japonkami.
Przez następne kilka godzin maszeruje ulicami Sofii, odwiedzam między innymi park w którym stoi Pałac Kultury i Nauki, spaceruję głównymi arteriami centrum, w końcu rzucam okiem na najważniejsze zabytki. Odwiedzam na chwilę stadion Levskiego, ale nie udaje mi się wejść do środka. Przechadzam się obok cerkwi Aleksandra Newskiego – piękna, cerkwi rosyjskiej, budynku parlamentu. Podsumowując ten spacer mogę stwierdzić, że nie jest tu przepięknie, ale jest bardzo miło, ceny nie są wygórowane jak na stolicę, ludzie wydają się przyjaźnie nastawieni. W pobocznych ulicach wałęsa się sporo psów, podobnie jak widziałem to na Ukrainie, ale bez przesady. Nie zaczepiane, raczej nie interesują się przechodniami. Pierwsze wrażenie każe pamiętać, że w Sofii jeszcze nie tak dawno kwitł socjalizm, drugie jednak uświadamia, że teraz ulice Sofii – szczególnie Witosza, Botew czy Lewski kwitną życiem, ekskluzywnymi restauracjami i sklepami. Szczególnie reprezentacyjna jest Witosza, która biegnie w kierunku wspaniałego szczytu górującego nad miastem o tej samej nazwie – Witosza..
Wracam po pierwszych przygodach do hostelu. Na kolacje podają makaron z sosem i szklankę piwka dla każdego. Miło... Wracam do pokoju i biorę prysznic. Tego wieczoru wychodzę jeszcze tylko po coś do picia do pobliskiego nocnego. Ulica wygląda spokojnie, choć całkowicie pusta nie jest. Przed snem zagaduje jeszcze Japonki. Trochę z obawą, ale i one nie są perfekcyjnie anglojęzyczne... Okazało się, że poznały się dopiero w podróży, wiele śmiechu przynoszą próby przeczytania mojego imienia z ID. Potem jeszcze kilkunastokrotnie powtarzane „dobre” z ust Japonek doprowadza mnie do śmiechu. Sytuacja ta staje się faktem dlatego, że w podzięce na podarowane przez nie mi japońskie orzeszki, częstuje je maślanymi bułkami wziętymi z kraju. Pytają więc jak to po polsku określić, że dobre... No więc mówię i za chwilę z niesamowitym akcentem słyszę wspomniane słowo i to nie jeden raz :) Pokazuje też mapy, opowiadamy gdzie się jeszcze wybieramy. Strasznie mili ludzie, otwarci, uprzejmi... Na tym kończy się dzień pierwszy.

Dzień 2
Zastanawiam się jak rozwiązać sprawę wyprawy do Macedonii. Najchętniej pojechałbym autobusem nocnym, by zaoszczędzić na noclegu, a jednocześnie nie tracić czasu na przejazdy. Pierwszy pomysł więc jest taki, aby ruszyć do Skopje kolejnej nocy. Tymczasem czeka już na mnie hostelowe śniadanie. Tym razem na styl „stołu szwedzkiego” wystawiono pieczywko, jogurt – w Bułgarii to specyfik narodowy, wędlinę, sery i czarne oliwki, a także warzywa. Wszystko pyszne i świeże, aż się nie chce wierzyć, że to w cenie taniej hostelowej doby. Obok mnie posilają się inni turyści, nie tylko młodzi ludzie jak się wydaję powinno być w hostelu, ale i np. starsza para z Niemiec. Po posiłki ruszam ponownie na ulice w Sofii, aby obejść jeszcze miejsca opuszczone dzień wcześniej. Spaceruje pustą jeszcze Witosza, wchodzę do cerkwi Świętej Niedzieli, bo ukrywa wspaniałe freski. Ogólnie nie jestem fanatykiem miejsc sakralnych i nigdy nie lubiłem zbiorowych wycieczek po kościołach, cerkwiach, meczetach etc. ale coś przecież muszę zobaczyć też od wewnątrz... Następnie przechodząc obok pomnika św. Sofii, ruszam do hali targowej Halite, nowoczesnej dziś i dość drogiej, ale za to z ukrytymi w podziemiach pozostałościami po rzymskich murach. Kupuje coś na ząb – najlepiej coś czego nie mam w domu. W pobliżu hali znajduje się meczet i wyremontowane niedawno rzymskie łaźnie. Kontynuuje wędrówkę ulicą Pirocką – jedyną ulicą bez ruchu drogowego w Sofii. Nic nadzwyczajnego, ulica kończy się na targowisku zwanym jako Babski Bazar. Przez dobre kilkaset metrów rozciągają się stragany z warzywami, owocami, przyprawami i różnymi niepotrzebnymi drobiazgami. Dość interesujące miejsce, bo kipi życiem handlarzy i kupujących. Miło się na to patrzy z boku. Docieram na dworzec autobusowy i dowiaduje się, że mogę kupić bilet jeśli chodzi o dziś tylko na godzinę 16:00. Trochę to mi nie na rękę, bo stracę wieczór, a dodatkowo wyląduje w Skopje po zmroku. Ostatecznie kupuje bilet i powoli wracam do hostelu po bagaż. Po drodze wpadam jednak na pomysł, że skoro i tak będę wracał do Sofii to jeśli w hostelu pozwolą zostawić bagaż, zabiorę tylko podręczny plecak na najbliższą dobę. Nie ma z tym problemu, więc tak robię. Muszę być na dworcu godzinę przed odjazdem – dziwna sprawa, ale okazuję się, że bilet trzeba podbić w biurze przewoźnika, a także okazać paszport. Przejazd trwa długo, aż sześć godzin, a bilet w obie strony kosztuje ok. 120 PLN. W oczekiwaniu na odjazd autobusu obserwuje trochę dworcowe życie Sofii. W wielu miejscach naprawdę ładnie, widać kilku pracowników ochrony i jest bardzo spokojnie. Co prawda w odległości kilkudziesięciu metrów rozciąga się już mniej przyjazny teren, ale na standard dworca i kolejowego, i autobusowego nie ma co w Sofii narzekać. Mój autobus do Skopje niestety nie wygląda luksusowo, ale chyba działa klimatyzacja. Tyle, że w upale jaki panuje na zewnątrz co najmniej do godziny dwudziestej w autobusie będzie bardzo gorąco. Na szczęście zabezpieczam się w wodę.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (1)
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Premyslav
Przemek Wozniak
zwiedził 23.5% świata (47 państw)
Zasoby: 385 wpisów385 74 komentarze74 128 zdjęć128 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
05.03.2024 - 13.03.2024
 
 
06.10.2023 - 06.10.2023
 
 
15.01.2022 - 15.01.2022