Rano zamiast zwiedzić Sewstopol ruszamy najpierw do Bakczysaraju, gdzie w dwie godziny można dotrzeć bardzo tanią elektriczką, czyli pociągiem bez przedziałów, a z charakterystycznymi drewnianymi ławkami. Na dworcu chwilę czekamy i kręcimy się wokół. Przy zakupie mapy śmieszna sytuacja, jakaś babcia wykrzykuje, że sprzedają mapy Rosjanom, a potem oni przyjdą i coś tam... Szybko uspokaja ją milicja. Poznajemy tu też Żannę, studentkę fizyki atomowej, która jedzie do znajomych. Jest bardzo zainteresowana Polską i naszą podróżą, miło się z nią rozmawia, ale w końcu wysiadamy w Bakczysaraju. Idziemy najpierw trochę pieszo by w okolicach dworca autobusowego złapać marszrutkę do Skalnych Miast. Jest strasznie gorąco i spacer po skałach, bo ciężko powiedzieć, że to prawdziwe góry nie jest u mnie mile widziany, ale nie marudzę (no trochę...:). Spędzamy tam kilka godzin, podziwiając naprawdę świetny krajobraz. Na dole znajduję się jakiś monastyr, więc jakieś pamiątki, znów krymskie winko i z powrotem na pociąg. Co do win, w wielu miejscach sprzedawane są wina własnej roboty, które sprzedawcy mają w baniakach, można takie wino najpierw spróbować, wziąć inne itd. Natykamy się na nie prawie na każdym kroku.