Na dworcu w Symferopolu od razu kupujemy bilety do Kijowa na powrót. Są niestety problemy z wcześniejszym pociągiem i wydaje się, że ze zwiedzania Kijowa nici. Ale musimy brać co jest, bo samolot nie poczeka i po prostu termin nas ogranicza. Pojedziemy tym razem płackartą, a więc razem z innymi, nie oddzieleni w przedziałach jak w kupalnym. Dworzec znów robi wrażenie i bije na głowę nawet Odessę i Lwów. Mijamy natrętnych taksówkarzy i jedziemy marszrutką do Evpatorii, którą ustaliliśmy jako punkt pierwszy wyprawy. Nie jest to narzucone, ale od czegoś trzeba zacząć i to szybko, mamy bowiem kilka dni i już wiemy, że wszystkiego nie zdążymy i tak zobaczyć.