Jest niedziela i Belfast śpi. Na ulicach syf straszny, ale już działają służby porządkowe. To widocznie efekt każdej soboty, pełno żarcia i butelek. Nie mam funtów, a nie widzę kantoru więc długo tam nie zabawiam. Kręcę się trochę w pobliżu dworca, bo nie mam mapy... Fajnie, że się przejechałem, ale wrażenia znikome. Popołudniu jestem znów w Dublinie.