Na wyznaczonym miejscu zaczęły się gromadzić coraz większe grupki ludzi, którzy jak się okaże za chwilę udają się w tym samym celu co ja za południową granicę. Podjeżdżają trzy zaniedbane autobusy i zaczyna się prawdziwe zamieszanie gdyż nowi nie wiedzą co robić. A nowi w tym przypadku oznaczają większość, w tym i mnie. Pozostali jak się później okaże wracają z urlopów i oni już wiedzą gdzie jadą i który autobus jest dla nich. Po dobrej piętnastominutowej walce z Czechami i Słowakami, bo oni będą rządzić w tej agencji – dochodzimy jakoś do ładu. Wcześniej trzeba się nasłuchać przekleństw naszych, w tym najdonośniejszego i największego obywatela – Sławka. Potem jeszcze warto będzie o nim wspomnieć, tymczasem na PKS gość robi niezłą furorę chodząc w tą i z powrotem od jednego autobusu do drugiego i wykrzykując: „Czeski film, kurwa, czeski film”.
Autobusy załadowane po brzegi, mój bagaż jako, że się nie pcham nie mieści się już do bagażnika, więc biorę go ze sobą, łapię ostatnie wolne miejsce w autobusie. Gorąco, autobus w słabym stanie, współtowarzysze do wyboru, do koloru, młodzi, starzy, kobiety, dziewczyny, raczej nikt nie ma czym się pochwalić na pierwszy rzut oka, ale niektórzy już solidnie popili. Jak się okazuje nie jedziemy do Pilzna jak nam obiecano, ale do miejscowości pod tym miastem o nazwie Stary Pilzenec. Tam nas zakwaterują, inni, którzy jechali do Pilzna, po prostu już tam mieszkają i tak jak wspomniałem wracają z urlopów. Jest coraz goręcej, zanim dotrzemy do granicy w Nachodzie, będą już pierwsze przystanki za potrzebą i na świeży oddech. Poznaję pierwszych ludzi, mój sąsiad to młody chłopak, jedzie do Czech, bo wcześniej nie wyszło we Francji jak twierdzi, w Danii z kolei nawet coś zarobił, ale pracował nielegalnie więc musiał się ewakuować. Takich historii usłyszę jeszcze wiele. Naprzeciwko siedzi Mariusz z podwrocławskiej miejscowości. Ma trochę „za uszami” jak sam się przyznaje i dla własnego dobra będzie lepiej się na razie ulotnić. Wcześniej pracował w Niemczech przy zbiorze owoców. Trochę za mną Krzysiek z pomorskiego. Strasznie dużo mówi i bardzo się przechwala, jest takie przysłowie o krowie, która dużo mówi, a mało mleka daje. Już niedługo się sprawdzi...
Nie jestem człowiekiem, który zaczyna rozmowy, ale chciałbym już z kimś pogadać, więc wyciągam mapę, którą zabrałem, sąsiedzi zdziwieni, dość szybko się zainteresują, a więc trafiłem w sedno... Niektórzy nie mają pojęcia gdzie leży Pilzno, inni dziwią się, że to jeszcze taki kawał za Pragą. Dla mnie to śmieszne, bo kocham geografię i taka znajomość Czech to dla mnie żenada, no ale... Zaczynamy o sobie trochę mówić, nie zamierzałem ujawniać, że za dwa miesiące chce wracać, więc trochę kręcę. Młody Karol i Mariusz zwierzają się ze swych dotychczasowych doświadczeń o których wyżej, Krzysiek nadaje takie bajki, że już teraz się nie chce wierzyć, a to dopiero początek. Mówimy o piłce i o zakładach bukmacherskich, które nas obu interesują, zastanawiamy się czy w Czechach będzie można zagrać – nie zdając sobie sprawy jak tam jest to rozwinięte. Mariusz od razu podejrzewa mnie, że jadę zarobić, bo mam długi związane z hazardem. Tajemniczo się uśmiecham – niech i tak myśli. Na przystanku po raz pierwszy zwracam uwagę na dwóch pijanych gości, potem się poznamy bliżej. Co ciekawe, wszyscy ludzie jadą dość optymistycznie nastawieni, wierzą w jakieś konkretne zarobki, myślą już o warunkach mieszkaniowych, zaliczkach, odłożonych pieniądzach. Dziwię się, bo ja jak zwykle podchodzę do wszystkiego z dystansem. Mkniemy tymczasem na pełnych obrotach autostradą w kierunku Pragi, która zaczyna się już za Hradec Kralove. Autobus chyba mocno się grzeje, ale wyglądający na Cygana kierowca nie przejmuje się tym zbytnio. Podróż kwituje wniosek Krzyśka - „Zobaczcie k...a, co się dzieje w Polsce, Kaczyńscy, Lepper u władzy i każdy spierdala gdzie się da”.