Jak się okazuje, jedziemy z pełną przyczepą węgierskich arbuzów:) Kierowca jest przesympatyczny, między innymi częstuje mnie śniadaniem, szkoda, że na Śląsku zabiera rodzinę, bo jechałbym z nim dalej, bowiem pochodzi z Tczewa. Suniemy tymczasem przez Słowację i kawałek Czech, co mnie bardzo cieszy, bo tą trasą jeszcze nie jechałem.