Tym razem wyjeżdżamy popołudniem, więc we Lwowie lądujemy o 4 rano. Przejazd już nie jest tak atrakcyjny, tym bardziej, że to powrót i każdy zdaje sobie z tego sprawę. W Kotowsku kupujemy jeszcze jakieś piwko i przysmaki od babuszek. We Lwowie ładujemy się do busa, ale dość długo nie odjeżdża i widzimy, że będą problemy z dotarciem na czas do Przemyśla. Jednak na granicy strażnik się lituje, wierzy nam na słowo w historię o pociągu i puszcza nas bokiem, tylko przeglądając pospiesznie i niestarannie plecaki. Nie podoba się to miejscowym, ale to pewnie norma:) Zresztą mamy wszystko na legalu. Jedziemy szybko na pociąg i udaje się nam zdążyć na czas. Teraz jeszcze podróż przez Polskę.