Geoblog.pl    Premyslav    Podróże    Rakovnik czyli czeska praca...    Valeo
Zwiń mapę
2007
13
sie

Valeo

 
Czechy
Czechy, Rakovník
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 548 km
 
Wstajemy wcześnie, ale jeszcze długo czekamy na Vasila. Kiedy przyjeżdża okazuje się, że zabieramy jeszcze kilka innych osób. Z Polaków nie zjawia się już nikt, widocznie nie każdy szuka tu pracy za wszelką cenę... Po drodze zabieramy dwie Słowaczki. Tak załadowany van kieruje się na północ od Pilzna, ok. 80 km do Rakovnika. Po drodze zaglądamy jeszcze do lekarza, gdzie znów tracimy kilka godzin. Jest nas więcej, bo dojeżdża para starszych Polaków i jeszcze jeden Polak. Są to ludzie starsi od nas, ale bardziej samodzielni, bo zmotoryzowani, poza tym raczej nie z poziomu moich towarzyszy. Kiedy wszyscy dojeżdżamy do Rakovnika, jest już popołudnie. Na widok nowego miejsca zamieszkania, starsza para robi awanturę i rezygnuje. Vasil niewzruszony wprowadza nas do kolejnej wersji baraku, ale trochę innej jakości niż ten pilzneński. Po namyśle jednak nawet go nie zdążymy obejrzeć, oto bowiem znajduję się nowe miejsce. W samym centru miasteczka nad restauracją my czterej i nowo poznany Zbyszek dostajemy świetny pokój pięcioosobowy. Jest dość obszerny, mimo że będzie nas pięciu, a do tego mamy własną łazienkę z prysznicem. Kuchnia i pralka przed drzwiami jest przeznaczona oprócz nas tylko dla sześciu dalszych osób tu mieszkających. Jestem zadowolony, tym bardziej, że za chwilę zaczniemy też pracę. A gdzie będziemy pracować?

Valeo to nowoczesna firma produkująca klimatyzację do aut. Najpierw czeka nas szkolenie BHP itd., z czego mało co rozumiemy, ale takie są przepisy. Dłuży się to strasznie i przysypiamy na krzesłach. Na drugi dzień już nas wrzucają w roboczych ciuchach na taśmę. Każdy z nas robi pewien element, tak by po siedmiu stanowiskach ukazała się gotowa klimatyzacja. Na początku ja (i inni chyba też), jesteśmy przerażeni. Trzeba zapamiętać szybko kilka elementów i starannie je wykonać. Ręce się trzęsą, pot spływa, to chyba nie dla mnie? Z czasem jednak dochodzimy do wprawy, Zbyszek zostaje przerzucony na inny dział, a my mamy stanowić większość tej taśmy. Słowaczki nie dają rady i odpadają. Tak mija pierwszy tydzień i wszyscy są w miarę zadowoleni z pracy. Chłopaki nie piją już w takich ilościach i wszystko wydaje się stabilizować...

Firma jest nowoczesna, są odpowiednie miejsca socjalne, przerwy na toaletę czy papierosa itd. Automaty z napojami i kanapkami, słodyczami są bardzo tanie, specjalnie dla pracowników. Czasem taśma się psuje na jakiś czas, czasem trzeba coś przestawić. Ogólnym minusem jest duża temperatura, ale przy tylu maszynach to normalne. Pracuje tu dość dużo ludzi, każde wyjście i wejście zaznacza się chipem na bramce. Naszym koordynatorem zostaje Dalibor, potężny, łysy facet, ale jak się później okaże bardzo sympatyczny. Do domu mamy kilkaset metrów.
Rakovnik wydaje się bardzo spokojnym i zadbanym miasteczkiem. Charakterystyczny długi rynek, przyjemne bary, sklepy. Znalazłem też szybko internet, zakłady bukmacherskie i markety. Wszystko na pokoju idzie w miarę dobrze, aż do pierwszego weekendu.

A właściwie już w pierwszy weekend wszystko się idzie... Dostajemy pierwsze zaliczki, które chłopaki tracą już w noc z piątku na sobotę. Cały weekend piją i dochodzi nawet do awantury ze Zbyszkiem, a także z jednym z sąsiadów, który okazuje się nie lepszy i wylatuje. W poniedziałek tylko ja i Zbyszek idziemy do pracy, co kończy się również wyrzuceniem Piotrków i Radka. Jednak nie tak miało być. Chłopaki fundują jeszcze sporo wrażeń, m.in. jeden z Piotrków jest tak upojony wódką, że musi interweniować policja. Bardzo nieprzyjemnie się to wszystko kończy, a na dodatek podobno jeszcze na koniec kogoś okradli, ale tego już się nie dowiaduje. Na pewno Piotrkowie kilka razy wybierają się do marketu... Wyjeżdżają w końcu wszyscy, a my ze Zbyszkiem wracamy do baraku, który był proponowany na początku. I to mnie najbardziej wkurzyło, nie to, że chłopaków już nie ma, że narobili nam wstydu, że nie spałem przez nich pół nocy idąc na rano do pracy... Tracimy świetną miejscówkę i teraz mieszkamy ze Zbyszkiem i Czechem Honzą w pokoju, co prawda z własną toaletą i prysznicem, ale ze wspólną kuchnią, lodówką i płatną pralką dla łącznie ponad dwudziestu osób. Wszystkim zarządza Milan, który pokazuje nam kartkę z jego regulaminem, nie pamiętam wszystkiego, ale co niektóre były wręcz komiczne:) W dodatku za oknem co chwila przejeżdża pociąg i dzwoni sygnalizator dźwiękowy. Z czasem nawet nie zwracam na to uwagi, ale początki są trudne.

Kolejne dni mijają szybko. Powoli stają się monotonne i dziś już ich nie odróżniam. Po chłopakach pozostaje wspomnienie. Poznaje powoli wszystkich z baraku, choć to ciężkie, bo co chwila się zmieniają. Kiedyś przyjeżdża Polak poznany w Pilznie u Cyganów, jednak i on idzie kiedyś na nocną zmianę pijany, co kończy się natychmiastowym wyrzuceniem. Pracuję coraz więcej, również w soboty, idzie mi coraz lepiej. Moja taśma już nie składa się w większości z Polaków, teraz mam tu Słowaka, Ukraińców, Bułgara i Czechów. Międzynarodowo:) Ciężko na początku pogadać, ale z czasem łapie język coraz łatwiej. Mijają kolejne dni. Jedziemy kiedyś do Pilzna po Dalibora, za co ten jest bardzo wdzięczny. Okazuje się, że tak jak ja bardzo lubi piłkę nożną i zakłady. Dużo o tym rozmawiamy. Potem jeszcze raz z Zbyszkiem odwiedzamy Pilzno. Dużo kasy nie ma, bo żyjemy od zaliczki do zaliczki, więc na wiele nie można sobie pozwolić. Jednak samochód Zbyszka daję poczucie niezależności. Kupujemy jedzenie głównie w marketach, robimy co jakiś czas lepszy obiad.

W drugiej połowie września robi się chłodniej. Wolny czas spędzam czasem na zakładach, czasem idę na stadion popatrzeć na miejscową drużynę. Miasto ma wiele plusów, których brakuje w podobnych miejscowościach w Polsce. Jak choćby ładny stadion, lodowisko, korty tenisowe, basen, minigolfa czy też dobrą komunikację z innymi miastami. Odwiedzam najciekawsze miejsca jak np. niefunkcjonujący już cmentarz żydowski. Zbyszek okazuje się dobrym kolegą, w sumie jest jedyną osobą z którą mogę pogadać swobodnie i po polsku. On planuje jeszcze zostać w Czechach, a ja powoli szykuje się na powrót z końcem września na studia.

Na koniec przenoszą nas z powrotem nad restaurację razem z Honzą. Młody chłopak spod Ostravy też był bardzo sympatyczną postacią w Rakovniku. Jednak dla mnie pobyt już powoli się kończy. Odbieramy w końcu wypłatę za sierpień. Dwa dni przed wyjazdem dostaje wysokiej gorączki i muszę zejść z nocnej zmiany. Ostatni dzień leżę więc w łóżku. Zbyszek pracuje na nocce, więc musi odespać i około południa ruszamy do Polski. Miłego złe początki można powiedzieć, bo dużo się działo zanim ustabilizowałem się w tym Rakovniku, ale wracam w pełni zadowolony, z poczuciem samodzielności.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
robert
robert - 2013-09-05 02:47
tak bylo bylem tam i wszystko widzialem. Robert
 
 
Premyslav
Przemek Wozniak
zwiedził 23.5% świata (47 państw)
Zasoby: 385 wpisów385 74 komentarze74 128 zdjęć128 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
05.03.2024 - 13.03.2024
 
 
06.10.2023 - 06.10.2023
 
 
15.01.2022 - 15.01.2022